Dziś trochę o wszędobylskim angielskim terminie „agent”. Od razu zastrzegę, że rozważam tylko jego użycie w sensie cywilistycznym (czyli np. nie w kontekście dyrektywy o commercial agents). Różnie się go tłumaczy. Widziałem takie tłumaczenia, jak „przedstawiciel”, „agent”, „pełnomocnik” i „reprezentant”.
Od razu zaproponuję swoje tłumaczenie, co będzie wystrzałem z grubej rury, a potem uzasadnię, dlaczego tak właśnie. Otóż ja uważam, że słowo to można tłumaczyć jako „reprezentant” lub …. „zastępca”!
Już piszę, dlaczego. Otóż w polskim prawie sytuacja wygląda następująco. Układ, w którym ktoś działa dla (na rzecz) kogoś innego, a nie dla siebie, to zastępstwo. Zastępstwo może być pośrednie albo bezpośrednie, w zależności od tego, w czyim imieniu zastępca działa. Jeśli działa w swoim imieniu (za siebie), to mamy zastępstwo pośrednie. Jeśli działa w imieniu drugiego (za drugiego), to mamy zastępstwo bezpośrednie, które w prawie cywilnym inaczej nazywa się przedstawicielstwem. Przedstawicielstwo zaś dzieli się na przedstawicielstwo ustawowe (np. rodzice za dzieci) oraz pełnomocnictwo. Przykład zastępcy pośredniego: komis samochodowy (w prawie cywilnym to „komisant”), który sprzedaje twoje auto w swoim własnym imieniu, zawierając swoją własną umowę z nabywcą, ale na twoją rzecz (dla ciebie). Przykłady zastępcy bezpośredniego: pełnomocnik, przedstawiciel ustawowy.
Teraz anglosaski „agent”. Taki „agent” też może działać w imieniu własnym ale na cudzą rzecz. Jest to tzw. undisclosed agent, czyli nasz zastępca pośredni. Względem osób trzecich będzie on występował pod własnym imieniem, zupełnie jak komisant. Zresztą komisanta po angielsku określa się właśnie terminem „agent” (commissionaire agent). W większości jednak wypadków agent działa w cudzym imieniu i na cudzą rzecz, czyli jest disclosed agent.
Widać więc, dlaczego „zastępca” nie jest chybiony jako termin odpowiadający angielskiemu „agent”. Innym polskim terminem, którego bym użył, jest „reprezentant”. Zresztą w anglosaskim prawie spółek funkcjonuje doktryna mówiąca o tym, że członkowie władz spółki (directors) są jej „agents”. Z pewnością nie można ich nazwać po polsku „agentami” czy „pełnomocnikami”, ale już „zastępcami” (działają za spółkę) lub „reprezentantami” tak.
Widać ponadto, dlaczego terminy polskie „agent”, „pełnomocnik i „przedstawiciel” nie są odpowiednie jako tłumaczenia pojęcia „agent”. Oczywiście w szczególnych sytuacjach nie będą wcale błędne, np. gdy piszemy o relacjach nienazwanych odrębnie w prawie (przykłady: agent handlowy, agent gwiazdy estrady czy sportu), ale my rozważamy tu wyłącznie poziom ogólny prawa cywilnego.
Natychmiast przychodzi na myśl kwestia tłumaczenia polskiego terminu „pełnomocnik”. Ale to kwestia tak skomplikowana, że zasługuje na odrędny wpis, który z pewnością w moim blogu zamieszczę.
Warto zapamiętać (prawo cywilne):
agent = reprezentant, zastępca
agency = reprezentacja/zastępstwo, stosunek reprezentacji/zastępstwa