Witam wszystkich czytelników w nowym roku! Po przerwie świąteczno-noworocznej, wracam do bloga. Tym razem rzecz krótka, niegdyś trudna, ale warta sprawdzenia. Chodzi o termin “termin zawity”, czyli taki termin, w którym jeśli nie podejmiemy danej czynności, to prawo do jej podjęcia utracimy bezpowrotnie. Kiedyś ciężko było znaleźć jego tłumaczenie. W słownikach go nie było. Teraz mamy internet, a tam znaleźć można takie tłumaczenia: final date, peremptory date. Czy są OK?
I tu przychodzi z pomocą coś, co można polecić tłumaczom prawniczym zagubionym wśród kolosalnych różnic między precedensowym prawem anglosaskim a kodeksowym prawem polskim — warto sięgnąć do prawa …. staropolskiego. A zeń wynika, że “termin zawity” to oddane na sposób polski łacińskie sformułowanie terminus peremptorius. No i mamy go! Jeszcze wrzut w internet słów “peremptory date” (koniecznie w cudzysłowie) i już jesteśmy pewni, że to nasz wybór.
O zaskakującej przydatności dawnego prawa polskiego (niekoniecznie aż staropolskiego, wystarczą przepisy z XIX w.) dla tłumaczeń współczesnych tekstów prawniczych warto pamiętać.
Warto zapamiętać (prawo cywilne, postępowanie sądowe):
termin zawity – peremptory date